Katastrofa demograficzna. „Nadziei na to, że Polska będzie czterdziestomilionowym krajem raczej nie ma
Główny Urząd Statystyczny podał najnowsze dane o liczbie Polaków. Są alarmujące: w 2022 roku liczba ludności naszego kraju zmniejszyła się o 141 tys. w porównaniu do poprzedniego roku. – Ubytek ludności był mniejszy niż w 2021 r., ale nadal większy niż przed wybuchem pandemii – powiedział prezes GUS Dominik Rozkrut.
Kryzys demograficzny. Za nami trudne lata
W Rozmowie Piaseckiego na antenie TVN24 do wyników odniosła się prof. Agnieszka Chłoń-Domińczak, demografka i była wiceminister pracy.
– Zeszły rok i poprzednie kilka lat były czasami trudnymi ze względu na pandemię i wojnę. To mogło sprawić, że ludzie poczuli się mniej bezpiecznie, a co za tym idzie odłożyli decyzję o posiadaniu dzieci na później – powiedziała prof. Agnieszka Chłoń-Domińczak. – Dostęp do mieszkań, brak bezpieczeństwa na rynku pracy, koszty życia. To wszystko wpływa na to, że te decyzje mogą być odkładane – dodała.
– Nie oszukujmy się, w Polsce już nie będzie tak, jak w latach 80., kiedy mieliśmy bardzo duży wyż demograficzny. Tych potencjalnych rodziców, którzy mogliby mieć dzieci, jest dużo mniej. Długookresowe prognozy GUS pokazują, że jako populacja będziemy się kurczyć – powiedziała.
Polska nie będzie czterdziestomilionowym krajem
Jak wynika z danych GUS, w 2022 r. zanotowano najmniej urodzeń w okresie powojennym. Liczba ludności w Polsce pod koniec 2022 r. wynosiła 37 mln 767 tys. osób. – Nadziei na to, że Polska będzie czterdziestomilionowym krajem raczej nie ma – jasno wskazała Agnieszka Chłoń-Domińczak.
Demografka wskazała, że doraźnym rozwiązaniem, które może pomóc złagodzić problem, jest migracja. – Dziś na naszym rynku pracy coraz większą rolę stanowią migranci i to nie jest tylko kwestia wybuchu wojny. Już od aneksji Krymu w 2014 roku widzimy duży przyrost pracujących u nas cudzoziemców – głównie obywateli Ukrainy – powiedziała.
– Nie ma magicznych guzików. Jest bardzo dużo czynników kulturowych, które mają znaczenie już od lat 90. Młodzi najpierw chcą się ustabilizować na rynku pracy i posiadać mieszkanie. Ważne jest też poczucie dostępu do odpowiednich usług i świadczeń, które pomagają w posiadaniu dzieci – przyznała jednak.
Wiek emerytalny. Jego zwiększenie jest konieczne?
Biorąc pod uwagę wszystkie te kwestie, należy zadać pytanie, czy podniesienie wieku emerytalnego jest nieuniknione? Mówi o tym zarówno prof. Agnieszka Chłoń-Domińczak, jak i członkini Rady Polityki Pieniężnej prof. Joanna Tyrowicz.
– Przy bieżącym wieku emerytalnym, 78 proc. osób urodzonych w 1980 roku i później, będzie otrzymywało emeryturę minimalną i do 2040 roku będzie nas to kosztowało 4,5 proc. PKB – wyliczała 30 stycznia w RMF FM prof. Joanna Tyrowicz, członkini RPP.
– Gdyby utrzymać skalę transferów społecznych, czyli to, kiedy obywatele utrzymują emerytury, renty i opiekę zdrowotną, to okazuje się, że już niebawem będziemy wydawać na to więcej, niż Polacy zarabiają. To jasny sygnał, że musimy zmienić podejście do polityki społecznej, do tego jak długo Polacy pracują i kiedy przechodzą na emeryturę. Mamy jeden z najniższych wieków emerytalnych w Europie i wśród krajów rozwiniętych – wskazała Agnieszka Chłoń-Domińczak.
Problemy demograficzne to nie tylko polski problem. Jakie przykłady płyną z innych państw, które zmagają się z tego typu wyzwaniami? Większość zaczyna od podnoszenia wieku emerytalnego.
– Większość krajów Europy podnosi wiek emerytalny. W Polsce także w badaniach opinii społecznej widać, że akceptacja do tego jest coraz większa – tłumaczyła demografka. – Tak, nie ma co do tego (konieczności podniesienia wieku emerytalnego – przyp. red.) wątpliwości. Nie ma jednak jednego rozwiązania. Szereg krajów stosuje już model, że nie ma stałego wieku emerytalnego, tylko zmieniany jest ze względu na czas trwania życia – powiedziała.
Kryzys demograficzny. Co należy zrobić?
Jakie więc rozwiązanie powinno zostać zastosowane, aby złagodzić postępowanie kryzysu? Zdaniem prof. Agnieszki Chłoń-Domińczak należy zacząć od stopniowego powrotu do poprzedniego wieku emerytalnego.
– Ja bym wróciła do rozwiązań, które już były, czyli stopniowy powrót do 67 lat dla kobiet i mężczyzn. Ten proces trzeba zacząć jak najszybciej – powiedziała.